Wielki powrót
Komentarze: 0
Wróciłam.
Po 2 latach wróciłam do biegania. W końcu. lato zbliża się wielkimi krokami, a tu tłuszcz wylewa się ze stroju kąpielowego...Tak, tak, pora wziąć się za siebie. Jak to ktoś kiedyś powiedział:"Lato zaczyna się wtedy, gdy nic się nie trzęsie, gdy biegasz" :) A mi się trzęsie, oj trzęsie się jak galaretka (którą uwielbiam)
Wstałam wczesnym świtem (to chyba pleonazm?), włożyłam specjalnie na tę okazję świeżutko wyprany strój i buty, pobiegłam do lasu i...o kurcze, nadwyżka kilogramów dała się we znaki. Na początku myślałam, że serce mi z piersi wyskoczy i padnę w młodnik, nie myśląc o tym, czy mnie ktoś tu znajdzie czy nie. Po chwili jednak oddech się wyrównał i hurrrraaaa! Taaak, to jest to! Biegało mi się całkiem dobrze. Pół godziny i powrót do domu. Szybki prysznic i moc energii Matki Polki na cały dzień.
Myślę, że jak na pierwszy raz 3,5 km to nieźle. Może w końcu wrócę do "dyszki" co drugi dzień, że zapału mi wystarczy. Trzymajcie kciuki.
W czwartek znów pójdę pobiegać. Szkoda tylko, że nie mam towarzystwa, ale może ktoś z sąsiadów podpatrzy, że rano wyruszam i do mnie dołączy??
Teraz tylko odpowiednia dieta i samodyscyplina.
Aha, i muszę kupić sobie zegarek, najlepiej taki do biegania, niedrogi...
Dodaj komentarz